Zastosowanie chemii w zanętach wędkarskich, czy jest coś w tym złego?

 

 

 

 

Zanim poznacie moje zdanie na temat chemii w wędkarstwie, przeczytajcie poniżej.

 

Na rynku można spotkać wiele zanęt, o nietypowych zapachach lub smaku np.: truskawki, miodu, banana, halibuta itp. Co ciekawe, na wielu opakowaniach jest napisane, że jest to produkt 100% pochodzenia naturalnego. W rozumowaniu wędkarza więc jest to zanęta z naturalnych produktów. Mówiąc inaczej, w środku paczki powinniśmy znaleźć pogniecione, lub zmielone truskawki, banany, ryby, lub sproszkowany miód. O dziwo nic takiego nie ma miejsca, w zamian za to otrzymujemy taki sam produkt jak inne zanęty, z różnicą aromatu. Dzieje się tak dlatego, że producent zastosował w niej chemię- kwasy: stymulatory, aromaty itp. Nic w tym dziwnego, nie wyobrażam sobie innej alternatywy dla niektórych produktów, poza chemicznymi. Największy żal można mieć tylko wówczas, jeśli na etykiecie podana jest informacja o naturalnym produkcie. To kłamstwo i świadome wprowadzenie konsumenta w błąd. Ja sam staram się unikać tego pojęcia jak ognia. Można znaleźć u mnie w opisie do moich zanęt to pojęcie tylko w odniesieniu do ziół. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak naturalny produkt.

 

Myślicie, że jest inaczej? Nieprawda. Prawda jest inna i niezależna od nas.

 

 

Piekarz i cukiernik by szybko, tanio sprzedać swój produkt, dodaje przyspieszacze, konserwanty, spulchniacze. Do niektórych produktów zamiast czystej proteiny w postaci jajek, dodaje zamienniki sproszkowane, albo substytuty roślinne. Biszkopt zamiast wykonany na jajku też jest chrzczony. Otrzymujemy finalnie produkt częściowo potraktowany chemią. A z wyrobów piekarniczych i cukierniczych z budowana jest w większości zanęta. Ile jest w tym wyrobie naturalności? Zero, tak zero. Podnoszę, że niemożliwym jest dzisiaj wykonanie czegokolwiek bez dodatków chemicznych i to nawet w domowych warunkach. Musielibyśmy mieć własną hodowlę, uprawy rolne. Kurę trzeba by było żywić trawą i tym co wydziobie z ziemi czystej bez nawozu. Uprawy rolne tj żyto, pszenice kukurydzę i inne nie traktować nawozami, ale obornikiem. Ale i tak ten z pozoru czysty zabieg nie da nam gwarancji naturalności. Dlaczego? Ponieważ obornik wytworzony przez np. konia czy trzodę chlewną musiałby być wolny od chemii. Rolnik powinien był karmić zwierzęta naturalnym produktem, by zwierzęta mogły wydalić „naturalny” produkt. I tu zmierzamy do paranoi, ale też konkluzji: po prostu bez chemii się nie da. Dzięki niej otrzymujemy wspaniałe atraktanty, niezwykle intensywne, gdzie głównym nośnikiem jest glikol propylenowy z grupy alkoholi. Znajduje zastosowanie w medycynie i przemyśle. Kolejny to triacetyna jako dodatek do żywności, stosowana w wędkarstwie jako nośnik zapachu, czy gliceryna farmaceutyczna. Warto wspomnieć o kwasie mrówkowym, jako najprostszym i najskuteczniejszym występujący w jadzie mrówek.

Czy naprawdę w tej chemii jest coś złego? Odpowiadam. Nie, nie musi. Cały świat, który nas otacza dookoła to chemia i fizyka. Żywność chemiczna została dopuszczona do spożycia przez człowieka. A co zjemy my, zje też ryba. Jeżeli my żyjemy, będzie żyć też ona. Pola uprawne traktowane są nawozami, drogi sypane solą, która potem spływa rowami z wodą do rzek lub jezior. Rzeki ściekami są zanieczyszczane całą tablicą Mendelejewa. Czy myślicie, że kilogramem, dwoma, trzema zanęty potraktowanej chemicznie zrobimy krzywdę wodzie i rybom? Więcej krzywdy jest w tym co nas otacza. Smog, powietrze, ścieki.

 

Ja sam wolałbym mieć produkt 100 % pochodzenia naturalnego, ale to mrzonka. Czy moje zanęty są potraktowane chemicznie? Tak są i chyba jako jedyny do tego się przyznaje oficjalnie. Opisałem wyżej uzasadnienie. Nie umiem oszukać, a pisać bzdety na etykiecie nie będę. Musiałbym mieć swoje przetwórstwo rolne, spożywcze, cały przemysł z polami uprawnymi i hodowlą zwierząt, które wytworzy mi półprodukty. Ale nawet taki zabieg nie zagwarantuje mi naturalności. Wiele ziół które dodaje do swoich zanęt nie rośnie w Polsce. Jest sprowadzane z zagranicy. Tam moje moce nie sięgają. A taki produkt finalny w postaci zanęty naturalnej kosztowałby krocie. Kto wówczas ją kupi?

Nie piszę Wam o chemii, jako o czymś złym. Po prostu nie da się dzisiaj inaczej. Te chemiczne aromaty zdecydowanie są mocniejsze i trwalsze od naturalnych ziół. Są zarazem konserwantami. Kwasy dodane w odpowiednich proporcjach do zanęt, wywołują odruch gromadny u ryb. Ma to duże znaczenie szczególnie na zawodach, które każdy chce wygrać.

 

Jeżeli uważacie inaczej, macie do tego prawo. Osobiście nie słucham rad o negatywnym oddziaływaniu chemii w zanęcie i wyższości naturalnej od chemicznej. Kto tak uważa, nie jest w temacie, albo nigdy nad tym nie zastanawiał się głębiej. Bo nie ma żywności i półproduktu czystego, naturalnego. Jest tylko produkt w większym lub mniejszym stopniu chemiczny. W swoim półprodukcie już chemicznym, dodaje ją w stopniu ograniczającym do minimum. Dzięki temu, uzyskuje zadowalający produkt, odpowiadający współczesnym potrzebom wędkarzy przy skutecznym wabieniu ryb.

 

Pozdrawiam Grzegorz Grabowski

 

 

 

 

.